top of page

Kraina żaru i wichru – Marcelina Bogumił

               Gdzieś na południowy zachód od Hiszpanii leży kraina zupełnie nieprzeciętna, a paradoksalnie mało znana. Ta piękna siostra innych bardziej uczęszczanych wysp kanaryjskich wabi nie tylko niesamowitym ekosystemem, ale również atmosferą. Lanzarotta, bo o niej tutaj mowa, nie jest jak inne raje z pocztówek. Jest w niej coś znacznie bardziej interesującego i kuszącego niż biały piasek czy szum fal, choć i tego nie brakuje.

               Zrodzona z lawy, niczym córka Hefajstosa, wyspa obfituje w wulkany. Nieraz pokazała swój ognisty temperament sprawiając, że jej mieszkańcy opuszczali ją w obawie przed jak sądzili, gniewem Lucyfera. W związku z tym, iż pierwsze erupcje miały miejsce w latach 1730-1736, kiedy ludzie nie byli w stanie wyjaśnić takich zjawisk, diabeł wraz z jaszczurką stał się jednym z głównych symboli tej malowniczej wyspy. Dziś zamieszkujący tam ludzie są bezpieczni ze względu na rozwiniętą technologię, a jak żartobliwie uspakajają w razie zagrożenia turyści są ewakuowani jako pierwsi.

               Jednak ogień nie jest jedynym żywiołem, który wiedzie prym na wyspie. Córkę Hefajstosa często odwiedza wiatr, aby potargać jej bujne loki. Jest to niemal zawsze delikatny podmuch, który stanowi bardzo miłe orzeźwienie. Jak gdyby masa powietrza łagodniała przy pięknie wyspy. Stanowi to miłą odmianę dla miłośników ruchu i sportu. Przybysze, którzy nie chcą, aby ich spokój zakłócały gwałtowniejsze podmuchy powinni unikać północy.

               Pozornie wybuchowy charakter tej ognistej damy nie powinien być mylnie odbierany, ponieważ klimat, który panuje w jej otoczeniu dogodzi zarówno amatorom aktywnego wypoczynku jak i opalania. Bowiem przez okrągły rok temperatura oscyluje tam ok. 22 C. Kiedy wyspa ma ochotę, aby przygarnąć ciepły i suchy wiatr z Afryki podgrzewa swoje otoczenie nawet do 40 C, jednak zdarza się to niezwykle rzadko. Zima z kolei nie jest w stanie ochłodzić zapału naszej ognistej damy na tyle żeby temperatura spadła poniżej 14 C.

               Ta piękność flirtuje z odwiedzającym i pokazuje swoją dwoistą naturę już od momentu, kiedy samolot podchodzi do lądowania. Dzieje się tak, ponieważ z racji małych rozmiarów lotniska pilot musi zacząć lądowanie jeszcze nad taflą wody i niemal do ostatniej chwili koła nie dotykają stałego lądu. Jednak, kiedy tylko pasażer wysiądzie z samolotu jego oczom ukazuje się krajobraz tak niespotykany, iż wręcz ciężko go opisać słowami.             Gdzieniegdzie widać szczyty wulkanów górujące nad wszystkim, a w ich dolinach niczym w objęciach znajdują się skupiska małych białych domków z kolorowymi okiennicami. Gdy podróżnik wytęży wzrok i przyjrzy się konturom wyspy widać, że ta rozlewa się na boki i wlewa się do morza tworząc plażę tak kolorową, iż wszystkie inne dotąd znane bledną na jej tle. Piasek układa się barwnymi pasami w odcieniach brązu, żółci oraz beżu tworząc z błękitem morza piękny krajobraz. Dzięki opracowanej przez lata technice opartej na absorbowaniu potrzebnej roślinom wilgoci z powietrza nie brakuje również zieleni. Jest to imponujące, ponieważ na wyspie nie ma ani jednego zbiornika ze słodką wodą.

               Cezar Manrique mieszkający na wyspie artysta był jednym z największych miłośników jej urody i to dzięki niemu do dziś pozostaje tak piękna. Chcąc zachować jej naturalny wygląd Cezar postarał się o to, aby wprowadzić zakaz wieszania bilboardów oraz stawiania zbyt wysokich i niepasujących do otoczenia zabudowań. Dzięki niemu również do dziś pozwolenie na dobudowanie hotelu jest zależne od tego czy wzrasta liczba turystów odwiedzających wyspę. Jeśli wszyscy goście znajdują schronienie żaden nowy hotel nie powstanie. Co więcej plaża jest własnością publiczną, dlatego też wszelkie zabudowania są oddzielone od niej szerokim deptakami, które są wręcz stworzone do spacerów. Zabiegi te spowodowały, iż miasta zostały wkomponowane w niepowtarzalny krajobraz, a ekosystem nie został zachwiany tak bardzo jak w innych miejscach. Działania tego zakochanego w „Córce Hefajstosa” artysty nie polegały jedynie na ochronie ekosystemu przed zniszczeniem. Jego dzieła w cudowny sposób wkomponowują się w krajobraz wykorzystując i podkreślając jego niepowtarzalność.

                Manrique pozostawił po sobie między innymi Jameos del Aqua, które jest zarówno hołdem dla natury jak i centrum kultury oraz wiedzy. Tunel pod wulkanem został przeobrażony w salę koncertową znajduje się tam również piękny obsadzony zielenią zbiornik lazurowej wody oraz muzeum geologiczne. Skały oraz roślinność tworzą ze sobą tak nieprawdopodobny obraz, iż nie ma wątpliwości, że jest to dzieło sztuki. Dodatkową atrakcją tego niezwykłego miejsca są maleńkie kraby albinosy, które dzięki temu, iż zbiornik w tunelu wulkanicznym został oczyszczony z odpadów zadomowiły się tam na dobre.

                 Jednak Lanzarotta nie była jedyną pasją wspomnianego artysty, bowiem były nią również kaktusy. Wysepka stała się jego muzą, dlatego to właśnie jej gleba stała się domem dla ponad 10 tysięcy nowoprzybyłych kłujących gości z całego świata. Z miłości do otaczającej go scenerii i przedziwnych roślin Manrique stworzył Jardín de Cactus ogród obsadzony tylko i wyłącznie zielonymi przybyszami z rodziny kaktusowatych. Biorąc pod uwagę suchy charakter wyspy i raczej szorstką urodę kaktusów można by stwierdzić, iż to miejsce nie będzie niczym wspaniałym. Jednak artysta wydobył naturalne piękno ze wszystkich swoich podopiecznych bawiąc się ich barwami, teksturami i kształtami. Dzięki temu turyści nie tylko spotykają na swojej drodze gatunki roślin, jakich dotąd nie widzieli, ale również zostają wpuszczeni do miejsca przypominającego żywy obraz i krainę z bajki.

               Dzieła Manriqe’a są rozrzucone po całej wyspie niczym biżuteria, która ma dodać piękna już urokliwym zakątkom. Jednak jest jeszcze jedno miejsce szczególnie warte uwagi a mianowicie dom samego artysty, który po jego śmierci został przeistoczony w muzeum poświęcone jego życiu i twórczości. Mimo iż wnętrze domu zostało przystosowane do roli muzeum niektóre pokoje pozostały nietknięte od czasu, kiedy mieszkał w nich sam Manriqe. Pomieszczenia te są niezwykle oryginalne i podkreślają fakt, iż artysta ten uwielbiał aranżować przestrzenie. Na uwagę zasługuje również ogród okalający dom, który mieni się kolorami i jednocześnie zaprasza do odpoczynku.

               Ognista wyspa kusi również możliwością obejrzenia wulkanów zarówno na ich szczycie, jaki i we wnętrzu. Podczas przejazdu między wierzchołkami przez bezkresne pola kolorowej zastygłej lawy na myśl przychodzą scenerie z księżyca. W tym niezwykłym miejscu niewątpliwie widać unikalny charakter córki Hefajstosa, która swoje zakamarki uformowała w taki sposób, iż oddziaływają na ludzką fantazje. Z kolei wyprawa do wnętrza tunelu wulkanicznego sprawia, iż turysta ma okazje poznać Lanzarotte od podszewki. Klucząc miedzy skałami można nie tylko napotkać piękne naturalne formy, ale również poczuć lekki dreszczyk emocji.

                Ta z pewnością unikalna kraina jest rezerwatem biosfery widniejącym na liście UNESCO. Ludzie ją zamieszkujący są bardzo dumni z tego faktu, co objawia się między innymi wielką dbałością o czystość. Przywiązanie do wyspy jest wyjątkowo ujmujące zwłaszcza, dlatego że ta gniewna sucha i szorstka plamka na morzu nigdy nie oszczędzała swoich mieszkańców. Choć wraz z postępem technologii przetrwanie w takim otoczeniu to pozornie żaden problem nawet obecnie wiąże się to z nieustannym szukaniem rozwiązań.

               Może mimo surowego piękna córka Hefajstosa przyciąga swoim porywczym acz ciepłym charakterem, który potrafi rozkochać w niej niejednego przyjezdnego. Miejmy nadzieje, że ta tajemnicza i naturalna dama jeszcze długo taka zostanie.

Dodano: 28.10.2013r.

(fot. Marcelina Bogumił, Wyprawa do krainy wulkanów widok z autokaru)

(fot. Marcelina Bogumił, Fontanna w parku kaktusów)

(fot. Marcelina Bogumił, Jameos del Aqa)

(fot. Marcelina Bogumił, Plaża w Puerto del Carmen)

bottom of page